W 2024 roku obchodziłyśmy 80-lecie męczeńskiej śmierci naszych Sióstr podczas Powstania Warszawskiego. Z tej okazji od początku roku co tydzień przedstawiałyśmy jedną z Sióstr, która ofiarowując swe życie Bogu przeszła z adoracji ziemskiej do adoracji niebiańskiej.
Matka Tomea Koperska
którą siostry nazywały “żywą regułą”.
Mało kto wie, że Matka Tomea obroniła doktorat z filozofii na Uniwersytecie we Fryburgu Szwajcarskim w 1913 r. To trzy lata wcześniej niż Edyta Stein.
Znana była z dosadnych określeń, jak chociażby to: Dotknąć miłości własnej to jakby zamieszać w gnojówce kijem – czuć wokoło. Sama prawda!
Matka Tomea pilnowała zachowywania wszystkich obserwancji. Z zegarkiem i dzwonkiem w ręku, lekceważąc realne niebezpieczeństwo, obchodziła schrony, przypominając: Siostry, pora na pacierze! Stwierdzała jednak: Byłam surowa, ale zrozumiałam, że więcej zdobywa się łagodnością niż surowością.
Ks. dr Andrzej Tulej o M. Tomei:
Siostra Benedykta Kiljańska
Poznajmy Siostrę Benedyktę, najstarszą córkę Jana i Domiceli.
Fragment listu s. Benedykty do rodziny: … mamy wciąż bardzo czuwać, by życie nasze było święte, zachowywać Boże przykazanie i słuchać kościoła świętego, co naucza, stosować się do jego nakazu i życie swe podług jego zasad urabiać, i wtedy możemy być pewni nagrody za nasze trudy na tej ziemi wygnania, doliny łez i wszelakiej nędzy.
A zatem: CZUWAJMY!
30 sierpnia 1944 r., jak większość Sióstr tego dnia, oświadczyła, że jest gotowa na śmierć i oczekuje tylko nadlotu eskadry.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Benedykcie:
Siostra Magdalena Schmitz de Grollenbourg
córka Alzatczyka i absolwentka konserwatorium muzycznego.
Dla wzmocnienia ojciec po urodzeniu kazał wykąpać ją w szampanie, toteż miała szampański humor. Niekonwencjonalne sposoby leczenia skutkują niekonwencjonalną radością 😉 Matka Tomea nazywała ją feu et flamme – ogniem i płomieniem. Dlatego s. Magdalena prosiła młode siostry: Dziecko, pomódl się za mnie, abym spoważniała!
Długie chwile spędzała u stóp słynącej łaskami figury św. Józefa, Opiekuna Chrystusowego, stojącej wtedy w przedchórzu. Wciąż mu mówię i mówię, że powinien mi dać szczęśliwą śmierć, ale nie wiem, co on sobie myśli. Św. Józef wysłuchał!
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Magdalenie:
Siostra Klemensa Rudnicka
Choć w naszym archiwum nie zachowało się o niej wiele informacji, to dzięki zeskanowanym księgom parafialnym udało nam się dotrzeć do istotnych wiadomości o jej rodzinie.Bardzo interesowała się polityką. Nawet będąc za klauzurą chciała być na bieżąco. Siostrom leżały na sercach sprawy naszego kraju. Tak jak cała generacja, upajały się odzyskaną niepodległością i Ojczyzna nie znikała z widnokręgu ich modlitwy. Dnia 11 listopada 1938 roku odbyło się w naszym kościele uroczyste nabożeństwo z prośbą o błogosławieństwo Boże dla Polski.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Klemensie:
Siostra Ignacja Rejewska
Niezwykle barwna postać, której dziennik duchowy w sposób niemal cudowny przetrwał powstańczą zawieruchę, ale nie zachowało się żadne zdjęcie.
Siostra Ignacja została ochrzczona w Kościele ewangelicko-reformowanym, ale sama używa określenia “luterański”. O swoim nawróceniu pisała w ten sposób: Licząc lat dwanaście umiałam rozeznać fałsz nauki luterańskiej o odpuszczaniu grzechów. Własne sumienie mi mówiło, że do uzyskania przebaczenia od Pana Boga bezwzględnie konieczny jest żal za grzechy i mocne postanowienie poprawy. Głównym powodem mego przejścia na łono Świętego Kościoła w dzieciństwie był sakrament pokuty. Wiedziałam bowiem z doświadczenia, że o własnych siłach nie zmienię się, a zwłaszcza nie wytrwam. Szukałam pomocy i dźwigni.
Przed wstąpieniem do klasztoru złożyła prywatny ślub pokory. Sama nazywała siebie m.in. “nędzną grzesznicą” i “zbiegiem z piekła”. Czy uczyniłam z siebie ofiarę wstępując do klasztoru? – Przez sam obiór stanu ofiary jestem do nieustannej niemal ofiary bezwzględnie zobowiązana, miłość atoli słodzi wszelki trud. Lecz nie ja uczyniłam ofiarę obejmując życie zakonne – cała ofiara leży po stronie Pana Jezusa: iż On, Bóg nieskończonego majestatu, raczył przyjąć na swą wyłączną służbę, do przybocznej swej świty i straży honorowej tak szpetną grzesznicę.
Toteż nie dla zasługi, nie dla chwały w niebie pragnę prowadzić życie męczeńskie, lecz wyłącznie dla chwały mego Boga. Przecież Bóg jest wszystkim, a stworzenie niczym. Co mi Pan Bóg da za moje wysiłki – o to się nie troszczę, to mnie nie obchodzi. Raczej wolałabym za te ofiarki, które mnie najwięcej kosztują nie mieć żadnej zasługi, by mojemu Panu okazać, że miłość Jego jest mi największą nagrodą. Z drugiej jednak strony ogromnie pragnę gromadzić zasługi dla zbawienia dusz i dla ratowania mego ginącego narodu, to znaczy w celu ubłagania, by ustało to straszne tępienie mych ukochanych rodaków. Obym mogła chociaż jednego wybawić od śmierci, a samej być rozstrzelaną!
Pragnienie męczeństwa podzielało wiele sióstr.
Niektóre stronice dziennika duchowego s. Ignacji są niemal czystą poezją. Sama znała biegle kilka języków obcych – rosyjski, angielski, niemiecki, francuski i łacinę.
Grotem miłości racz przebić mi serce, porwać duszę wzwyż ku wiecznej światłości, ujmując w Twe ręce wszechmocne wewnętrzny jej ster. Miażdż, gruchotaj, zdruzgocz upokorzeniami i na wszelki sposób moją wolę i miłość własną. Niechże odtąd miejsce mej głupiej i zaślepionej woli zajmie Twoja wszechmądra wola, którą najgoręcej do serca przyciskam, obejmuję z entuzjastyczną namiętną miłością, pragnąc poza nią świata nie widzieć, tak iżbym się dała bez namysłu w kawałki posiekać czy też gotowa była od pocisku zginąć.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Ignacji:
Siostra Cecylia Miętkowska
Choć zachowało się mało informacji o s. Cecylii od Najświętszego Sakramentu, to pamięć o niej jest wciąż żywa. Nie mogła kontynuować nauki, gdyż wczesna śmierć rodziców (matki w 1921, a ojca w 1923) zmusiła ją do podjęcia pracy i utrzymania domu.
Na świadectwie moralności, wymaganym przed przyjęciem do klasztoru, ksiądz proboszcz parafii św. Pawła w Lublinie napisał: “Od najmłodszych lat służy wiernie Panu Jezusowi”. Pozostała wierna aż do śmierci! Na propozycję jednego z powstańców, by wraz z s. Placydą uciekła kanałami i uratowała życie, odpowiedziała, że nie może opuścić miejsca, gdzie poświęciła się Bogu i złożyła ślub ofiary.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Cecylii:
Siostra Agnieszka Tokarska
Do s. Agnieszki (Janiny Tokarskiej) niewątpliwie przełożona i wspólnota miała zaufanie, dlatego wchodziła w skład tzw. RADY czyli zespołu kilku sióstr, które w klasztorze pomagają matce przeoryszy podejmować ważniejsze decyzje.
W wyniku nowenny o dobrego męża za przyczyną małej św. Tereski odczuła nagle powołanie i do klasztoru przyszła wprost z procesji Bożego Ciała, z utlenionymi włosami. Historie powołań zakonnych są nieraz jedną wielką niespodzianką – nawet dla samych powołanych! Na swoim obrazku z profesji s. Agnieszka napisała zawołanie św. Franciszka: Bóg mój i wszystko.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Agnieszce:
Siostra Innocenta Załuska
Hrabianka Zofia Apolonia Załuska – s. Innocenta od Krzyża, druga w historii klasztoru reprezentantka rodu Załuskich. Pochodziła z religijnej i patriotycznej rodziny: brat Bronisław wstąpił do marianów, a siostra Maria do marylek (Sióstr Najśw. Imienia Jezus).
Była najstarsza z rodzeństwa, miała 2 braci i 3 siostry. Rodzice dbali o ich edukację – dziewczęta kształciły się na prywatnych pensjach oraz uczęszczały na kurs kroju i szycia, a także na lekcje muzyki. Jej ojciec zwracał uwagę, żeby jego dzieci potrafiły same się o siebie zatroszczyć, dlatego uczył prac domowych i dbał o ich samodzielność. Te umiejętności niewątpliwie przydały się s. Innocencie w klasztorze.Życie w klasztorze nigdy nie należało do łatwych, tym bardziej w czasie zaborów i dwóch wojen światowych, a s. Innocenta była bardzo wrażliwą duszą. Trwające latami trudne warunki życia doprowadziły ją do załamania nerwowego. W obliczu Powstania potrafiła jednak – jak umiała – wesprzeć tych, którzy potrzebowali pomocy. “Nie opuściła posterunku!” – jak mawiali współcześni.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Innocencie:
Matka Anna Kowalska
Matka Anna od Opieki św. Józefa – Wiktoria Kowalska cieszyła się wielkim zaufaniem sióstr, najpierw jako przeorysza, a potem radna. Pod koniec Powstania była już bardzo schorowana. W kronice z 30 sierpnia 1944 czytamy: Biedna matka Anna żyje tylko kawałkami cukru napuszczonymi miętą. Wraz z matką Magdaleną spędzają całe dnie i noce prawie bez ruchu na fotelach ustawionych przed ołtarzem.
W czasie przełożeństwa m. Anny (1921-1927) klasztor przedstawiał istną ruinę. Pod koniec 1924 polski rząd wznowił wypłatę pensji, dzięki czemu można było wzmocnić zarysowane fundamenty budynków, odnowić parter klasztoru i pierwsze piętro, a zwłaszcza zniszczone dachy. Siostry kwestowały, gdzie się dało. Ale dopiero szybkie rozwinięcie się opłatkarni, dzięki wsparciu ówczesnego arcybiskupa ks. kard. Aleksandra Kakowskiego, przyczyniło się do stopniowej poprawy warunków.
Ks. dr Andrzej Tulej o M. Annie:
Siostra Modesta Szkiłondz
Siostra Modesta od Krzyża (Kazimiera Szkiłondz) była wzorową zakonnicą i zakrystianką, ale miewała czasem „na pieńku” z purystami w dziedzinie liturgii. Przeżywała bardzo fakt, gdy w wyniku wizytacji ojca van Oosta musiała usunąć z ołtarza większość lichtarzy (było ich chyba dwanaście).
Tego dnia była gotowa oddać Bogu swe życie. 31 sierpnia 1944 r. włożyła czysty habit, wyjaśniając: Bo dziś składam moją ofiarę. Poprzednio zwierzała się, że pragnie zginąć za Ojczyznę i za Kościół.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Modeście:
Siostra Teresa Tomaszewska
Siostra Teresa od Jezusa – Aurelia Tomaszewska ze względu na problemy zdrowotne musiała opuścić klasztor na prawie 4 lata, by ostatecznie złożyć profesję w 1917 roku.
Ostatni dzień sierpnia upłynął w skupieniu i uroczystym nastroju. Nastawiony był na wieczność, choć siostry nie zmieniły trybu życia i oddawały się codziennym zajęciom. Ostatniego dnia sierpnia s. Teresa “dłubała” na drutach jakąś robótkę. Siostrze Leonardzie, która wyraziła powątpiewanie w celowość tej pracy, odpowiedziała: Może się przyda, a jeśli nie, to razem ze mną zginie.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Teresie:
Siostra Joachima Karcz
Siostry pochodziły niemal z całej Polski. S. Joachima od Najświętszego Sakramentu – Jadwiga Karcz przybyła do klasztoru z Gór Świętokrzyskich w wieku 47 lat.
Z pożogi wojennej ocalał jej tymczasowy dowód osobisty wydany 27 kwietnia 1922 roku. W adnotacji z 6 lipca 1922 roku czytamy: zameldowana w domu przy ul. Nowe Miasto II Okręgu.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Joachimie:
Siostra Jadwiga Puchała
Siostra Jadwiga – Genowefa Puchalanka należała do ostatniej grupy sióstr, które złożyły się w ofierze 30 sierpnia. Wszystkie robiły to spokojnie, bez paniki, świadome, co je czeka, przekonane, że jest to tylko przejście ku nieprzemijającej radości.
Swoją drogę dzieliła z m. Celestyną – wspólnie miały obłóczyny i profesje, i czasem mówiły sobie, że chyba wspólnie umrą. Bóg miał jednak inny plan. Matka Celestyna wtajemniczona w zamiary sióstr, dziwiła się brakiem u siebie pociągu do podjęcia aktu ofiarowania życia. Nękana nie wewnętrznym przynagleniem, lecz skrupułami, poprosiła o to pozwolenie, spotykając się z kategoryczną odmową. Przełożona przeniknęła bez trudu jej motywy, a słuszność tej decyzji potwierdził Bóg, w opatrznościowy sposób zachowując matkę Celestynę przy życiu.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Jadwidze:
Siostra Józefa Olędzka
S. Józefa – Janina Olędzka, dyplomowana nauczycielka. Przed wstąpieniem do klasztoru ukończyła seminarium pedagogiczne i wyższy kurs nauczycielski. Świadoma stanu swojego wzroku w czasie rekolekcji przed ślubami poprosiła Boga o krzyż. W miesiąc później niemal straciła wzrok. Uczyła się pisma Braille’a, a zwolniona z jutrzni, wstawała codziennie o północy na adorację.
To do niej należą słynne słowa, że należy się poświęcić, aby Polska, gdy powstanie, nie była ani biała, ani czerwona, ale Chrystusowa“.
Ja zginę na pewno, wiem o tym, ale zgromadzenie przetrwa, musi przetrwać. Nasza Matka Założycielka mówiła przecież, że klasztor warszawski będzie istniał aż do końca świata.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Józefie:
Siostra Władysława Pogonowska
Siostra Władysława – Irena Pogonowska, ukończyła 4 klasy gimnazjum, rok szkoły rolniczej w Krasieninie oraz 5-miesięczny kurs w szkole rolniczej w Sokołówku. Urządzała dla młodzieży wiejskiej kursy haftu, pieczenia, gotowania. Swoje umiejętności wykorzystywała dbając o siostry, które nazywały ją “fest gospodynią”. Uświęciła się i nieomal umarła wśród garnków, pozostawiając po sobie pamięć dobrej siostry, „życzliwej dla wszystkich”, ofiarnej, prostej i bezpretensjonalnej, a co najważniejsze – oddanej Bogu.
Miała bardzo liczną rodzinę – dziesięcioro rodzeństwa. Jej starszy brat Władysław został księdzem i proboszczem w Kocku, a starsza o 3 lata siostra Anna wstąpiła do naszego klasztoru w 1926 roku. Przyjęła imię s. Symplicji od Serc Jezusa i Maryi, przeżyła Powstanie i zmarła w 1983 roku. S. Władysława natomiast jako Irena w Plewkach zasłynęła także jako animatorka kulturalna. Umiała zgromadzić wokół siebie liczne grono młodzieży. Intuicyjnie wyczuwała ukryty w nich talent i drzemiące możliwości. Istniał więc teatrzyk, w którym prezentowano różne małe formy teatralne z patriotycznym – przeważnie – podtekstem, bo też czas był po temu sprzyjający.
Ze względu na swe żywe usposobienie nazywana była przez ojca Hajduczkiem. O realizacji swojego powołania mogła pomyśleć dopiero po jego śmierci, gdyż nie chciał on słyszeć o rozłące z ulubienicą. W liście do swojej starszej siostry Bronisławy napisanym z klasztoru kilka miesięcy po wstąpieniu w 1935 roku wyznała: Ciesz się ze mną, bo ja jestem zupełnie zadowolona ze swego wyboru, którym pokierował Bóg, a ja uczyniłam Jego wolę. Po przyjeździe do klasztoru czułam się od razu dobrze, jakbym tutaj się wychowała.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Władysławie:
Siostra Anzelma Matuszczak
Siostra Anzelma – Maria Matuszczak pochodziła z Wielkopolski. W poczekalni u krawcowej znalazła kartkę wydartą z jezuickiego „Posłańca Serca Jezusowego”, którego każdy numer zawierał historię i dane o poszczególnych zgromadzeniach. Na tejże kartce znajdował się opis życia Benedyktynek od Nieustającej Adoracji. I tak Marysia pojechała do Warszawy po bliższe informacje.
Studiowała polonistykę na Uniwersytecie Poznańskim. W czasie studiów była prezeską sodalicji mariańskiej. Przyjaźniła się z Janiną Szymkowiak – późniejszą bł. siostrą Sancją. Uzyskała magisterium za pracę na temat Kultura języka polskiego literackiego w drugiej połowie XVIII wieku.
W Ostrowie Wielkopolskim, w którym się wychowała, jest obecnie szkoła podstawowa jej imienia, prowadzona przez SS. Salezjanki. Na filmiku promującym szkołę, można dostrzec również podobiznę s. Anzelmy.
Czuło się w niej coś wyjątkowego. Już z racji jej profesji siostry napisały w liście okrężnym: Siostra Anzelma od Niepokalanego Poczęcia daje nam największe nadzieje, zdradzając oznaki prawdziwej świętości (10 grudnia 1937). Nie myliły się.
S. Anzelma ofiarowała swoje życie za brata – ks. Stanisława Matuszczaka, który został aresztowany w 1939 r., a potem osadzony w obozie koncentracyjnym w Dachau, gdzie przebywał od 8 grudnia 1940 roku aż do końca wojny. Wspominając czas w obozie, swoje ocalenie określał jako cudowne i był przekonany, że zawdzięczał je wstawiennictwu swojej siostry.
Ks. Stanisław po wojnie w latach 1954-1981 był proboszczem parafii farnej pod wezwaniem św. Stanisława Biskupa w Ostrowie. Zmarł 1 kwietnia 1985 roku.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Anzelmie:
Siostra Augustyna Zalewska
Jej życiorys mógłby być materiałem na film. Siostra Augustyna – Laurencja Wawrzyna Zalewska, członek konspiracji, praktyczna, życiowa dziewczyna, była jednocześnie duszą mistyczną, rozkochaną w Bogu, żyjącą głębią Jego tajemnic. Cechował ją duch wiary. Stroskanej materialnymi kłopotami siostrze Władysławie, której pomagała, mówiła: Czemu się siostra martwi? Przecież Pan Bóg ma więcej, niż rozdał.
Nie lubiła swojego imienia Laurencja – prosiła, by nazywać ją Lilką (wspomina jej koleżanka z ławki p. Natalia Thomeyer, po mężu Głuchowska). Marzyła o klasztorze, ale rodzice stanowczo się temu sprzeciwiali. Jednak, jak się wyrazi, sam Bóg jej dopomógł. Ktoś „wsypał” komórkę podziemną, do której należała; nastąpiły masowe aresztowania. Rodzice, bojąc się dla córki więzienia gestapo, przyprowadzili ją sami do sakramentek, i to nocą. Wstąpiła do zgromadzenia w roku 1941, a profesję czasową złożyła 17 listopada 1942 roku. Była płomiennie oblubieńcza – powie o niej matka Celestyna.
Siostra Augustyna podobała się zgromadzeniu i myślano o niej jako o ewentualnej przyszłej przełożonej. Była istotnie „do tańca i do różańca” i wszystko jej się udawało. Umiała podpatrzeć potrzeby innych, gdyż z naturalną wnikliwością łączyła autentyczną dobroć. Była zatopiona w Bogu, a jej pobożność skupiała się przede wszystkim na osobie Chrystusa oraz na Piśmie Świętym. Swojej sąsiadce w celi oświadczyła otwierając drzwiczki do pieca, by dorzucić węgla: Jesteśmy bardziej złączone z Panem Jezusem niż te drzwiczki z piecem.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Augustynie:
Siostra Kolumba Sumińska
Siostra Kolumba – Bogumiła Sumińska, dobra, miła i chętna do wszystkiego siostra, ale w przeciwieństwie do siostry Augustyny nic się jej nie udawało: pewnego razu sprzątając w refektarzu potłukła flakon, kiedy indziej o mało nie wywołała pożaru, stawiając szczotkę przy rurze piecyka, w którym potem ktoś napalił… Nic dziwnego, że niekiedy dostało się jej od sióstr, które nie potrafiły powściągnąć pierwszego odruchu niezadowolenia. Te drobne przykrości wskutek swego przewrażliwienia siostra Kolumba przeżywała niepomiernie.
Jej postać jest żywa w pamięci mieszkańców Krotoszyna, w którym się wychowała. Na cmentarzu przy głównej alei na grobowcu rodziny Sumińskich znajduje się tablica upamiętniająca jej śmierć. Z zamiarem złożenia ofiary ze swego życia nosiła się jeszcze przed wybuchem powstania. Co roku Krotoszynianie wspominają jej osobę podczas obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, a Muzeum Regionalne im. H. Ławniczaka w swoim zbiorach przechowuje informacje i pamiątki po niej. Ukończyła elitarne Gimnazjum im. Hugona Kołłątaja (obecnie I Liceum Ogólnokształcące). Jej zdjęcie wisi na korytarzu szkoły w galerii zasłużonych absolwentów wraz z opisem: Człowiek urzekającej dobroci. Zginęła bohaterską śmiercią w czasie Powstania Warszawskiego.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Kolumbie:
Siostra Klara Zdrojewska
Siostra Klara – Marianna Zdrojewska, najstarsza spośród sióstr tzw. II chóru (konwersek). Podział na chóry formalnie istniał do Soboru Watykańskiego II, który go zniósł. Siostry II chóru zajmowały się przede wszystkim pracą fizyczną i nie odmawiały całego Oficjum po łacinie.
S. Klara była niemal analfabetką – potrafiła trochę czytać i się podpisać, ale pisać nie potrafiła. To nie przeszkadzało w tym, że była poważana przez wszystkie siostry i stawiana jako wzór świętości. Dziedziczka majątku ziemskiego w Głodowie, nazwiskiem Pląskowska, u której dziewczęta wiejskie uczyły się robótek, powtarzała: „Marysiu, ty nadajesz się do klasztoru”, czym sprawiała jej niezmierną radość. Do dziś można zobaczyć dwór rodziny Pląskowskich w Głodowie.
Kiedy jej rękę zajęło ropne zapalenie i konieczna była operacja, nie zgadzała się, żeby ją wywieziono z klasztoru. Gdy jednak matka przełożona zdecydowała inaczej, s. Klara usilnie nalegała, by zabieg przeprowadzono bez narkozy i znieczulenia. Intensywny ból zniosła bez jęku, modląc się cicho. Była zdecydowana oddać Bogu swoje nic nie warte życie za Polskę i za bratanka, który trafił do niewoli.
31 sierpnia 1944 r. miała reparację (kilkugodzinną adorację wynagradzającą). Gdy ją skończyła na chwilę przeszła do podziemi pod chórem. Matka Byszewska próbowała ją tam zatrzymać ze względu na jej wiek, zmęczenie długim klęczeniem i świeżą kontuzję, ale s. Klara wiedziała, gdzie jest jej miejsce. Ze zwykłą prostotą oznajmiła, że musi wrócić pod ołtarz, bo Bóg ją tam wzywa.
Jej rodzona siostra po latach w liście napisała: Wszyscy bez wyjątku czuliśmy opiekę duchową naszej siostry Klary.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Klarze:
Siostra Antonina Borkem
Prosto z Polesia Wołyńskiego – s. Antonina od Ducha Przenajświętszego, Ludwika Borkem. Wśród sióstr II chóru były tzw. siostry “kołowe”, które opuszczały klauzurę, by załatwiać różne sprawunki. Ta nazwa pochodzi od ruchomego poziomego urządzenia w kształcie koła używanego na furcie do przenoszenia/przekładania rzeczy z zewnątrz do wnętrza klauzury.Pomimo wieku i zmęczenia pomagała wszystkim dokoła. Najpierw przygarnęła pod swoje skrzydła 13-letnią Teresę Barcikowską, a potem dwójkę maleńkich dzieci, których matce tzw. “szafa” ucięła głowę.
Była bardzo oddana ubogim i przez nich kochana. W razie potrzeby umiała zaprowadzić porządek wśród pijaków, choćby przy pomocy ścierki lub brudnej wody wylanej za kołnierz przeklinającego delikwenta. “Jaka mowa, taka woda” – stwierdzała filozoficznie. W czasie Powstania była “jak anioł”. Nawet gdy kończyły się zapasy, nikt, kto zwrócił się do niej o pomoc, nie odszedł głodny. Pozostanie tajemnicą, skąd to wszystko brała.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Antoninie:
Siostra Alojza Tryc
Józefa Tryc, s. Alojza od św. Benedykta, przybyła do klasztoru z podwarszawskiej Zielonki. Można powiedzieć, że była “benedyktynką z urodzenia” – urodziła się w dzień przejścia świętego naszego Ojca Benedykta do nieba.
1 sierpnia, po rozpoczęciu Powstania, gdy ostrzał dosięgnął klasztoru, siostry biegnąc do chóru spotkały ją na korytarzu bardzo przejętą. Powiedziała, że wybuchło powstanie i dodała: Musimy się Panu Jezusowi ofiarować!
31 sierpnia po bombardowaniu większość Sióstr zginęła na miejscu. Siostrze Alojzie zasypało nogę tak, że nie można jej było w żaden sposób wydobyć, bo coraz nowe cegły sypały się na nią. Należało dokonać amputacji, ale na to się nie zgodziła. Przy ewakuacji ocalałych musiano zostawić ją samą wśród szczurów i kotów. Prosiła, żeby zapalić jej świeczkę. Zmarła najprawdopodobniej 1 września, podczas kolejnego bombardowania klasztoru. To jej ostatnie słowa wypowiedziane do Sióstr: Jeżeli Pan Bóg tak chce – to niech tak będzie!
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Alojzie:
Siostra Gertruda Barejka
Kolejna z sióstr II. chóru – córka rolników z Ponurzycy, s. Gertruda Katarzyna Barejka, swoje domowe wykształcenie wykorzystywała w posłudze w kuchni.
Zostawiła po sobie niewiele wspomnień. Niewątpliwie była bardzo ofiarna, a w czasie Powstania w bohaterski sposób gasiła pożary i otoczyła opieką schorowaną s. Innocentę.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Gertrudzie:
Siostra Czesława Turak
Wprost z krainy koni, z pomocą finansową biskupa Henryka Przeździeckiego, do klasztoru przybyła Rozalia Turak. Ta miła siostra zewnętrzna oprócz wychodzenia do miasta miała zleconą opiekę nad chorą przełożoną. Matka Byszewska nie wyobrażała sobie bez niej życia, a i siostra Czesława czuła się trochę niezastąpioną. W czasie wielkiego głodu jeździła do rodziny po żywność. Jej brat, który miał stadninę koni, przygotowywał paczki dla klasztoru – głównie zboże.
Dnia 30 sierpnia swą misję wobec matki przełożonej przekazała siostrze Leonardzie. Matka Byszewska rozczuliła się do łez, gdy jej oddana opiekunka przyszła prosić o błogosławieństwo na akt ofiary z życia. Obiecywałaś być ze mną do końca – rzekła m. Byszewska. Bóg chce inaczej – odpowiedziała.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Czesławie:
Siostra Bernarda Marczuk
Helena Marczuk, ochrzczona w parafii w Zbuczynie, miała siedmioro rodzeństwa, ale to właśnie ją Pan powołał do klasztoru, gdzie przyjęła imię siostry Marii Bernardy. Córka młynarza – nic więc dziwnego, że w klasztorze przypadł jej obowiązek wypiekania opłatków na komunikanty. Choć przez pewien czas zamierzała się przenieść do Zgromadzenia Sióstr Benedyktynek Oblatek w Zbuczynie, to życie swoje dokończyła jako sakramentka.
Dla kilku sióstr Powstanie stało się szansą wyrównywania niedociągnięć w życiu zakonnym, głównie przez ofiarę lub – jak w przypadku s. Bernardy – codzienne poświęcenie. Pod ostrzałem czy w czasie nalotu biegała po lekarstwa do znajomej apteki, po żywność, po chleb i pomagała, komu tylko mogła. 30 sierpnia, gdy już załatwiła wszystkie sprawunki, matka Byszewska napomknęła, że ma jeszcze jedną prośbę, ale ze względu na jej zmęczenie powierzy ją innej siostrze. Wtedy s. Bernarda odpowiedziała: Pójdę! Cokolwiek stanie się ze mną, uznam to za wolę Bożą.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Bernardzie:
Siostra Róża Karczewska
Pochodząca z drobnej szlachty – jej ojciec miał w niewielkiej wsi Męczyn własne gospodarstwo – Zofia Karczewska wstąpiła do klasztoru mając 22 lata. Umiłowanie Jezusa ukrytego w Eucharystii uwidoczniło się w przyjętym przez nią imieniu siostry Marii Róży od Najświętszego Sakramentu.
W czasie Powstania dwoiła się i troiła, by każdy otrzymał choć jeden skromny, ciepły posiłek. Po 15 sierpnia gotować można było tylko na powierzchni, na prowizorycznych piecykach z cegieł. Widok smugi dymu irytował Niemców. Aby coś przygotować, zrywano się przed świtem lub zabierano się do tego po zmierzchu. Ryzyko było mniejsze, choć nie dało się wyeliminować go całkowicie. Siostra Julianna pamięta, że gdy pewnego razu odważono się na kucharzenie w biały dzień, efekt był smutny. Skierowano w tę stronę działa, jakiś pocisk padł w pobliżu, kotły i garnki poprzewracały się. Nikt, na szczęście, nie poniósł szkody, ale pożegnano się z obiadem.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Róży:
Siostra Małgorzata Zalazek
Swoje przyjęcie Józefa Marianna Zalazek zawdzięczała spowiednikowi, ks. prałatowi Aleksandrowi Fajęckiemu, wielkiemu przyjacielowi sakramentek. Nie wypadało po prostu mu odmówić, a przyszłość miała wykazać, jak słusznie postąpiono. Siostra Małgorzata promieniowała Bogiem jak wiele “nieślubnych dzieci” – św. Brygida Szkocka, św. Edyta, św. Marcin de Porres… Wychowana przez państwa Jadwigę i Stanisława Karpińskich, otrzymała od nich całą wyprawę. Ale gdy u opiekunów pracowała stosunkowo lekko (była pokojówką), w klasztorze przydzielono ją do świń, o hodowli których nie miała najmniejszego pojęcia.
W chlewie panował porządek niemal jak w salonie. Czystością tą zachwycali się w czasie wojny Niemcy. Wtedy też zajaśniało pełnym blaskiem poświęcenie siostry Małgorzaty, która najbardziej przyczyniała się do utrzymania klasztoru. Jej pracowitość była niespożyta i łączyła się z drobiazgową oszczędnością; rzeczy klasztorne traktowała jak „poświęcone sprzęty ołtarzowe”. . Siostra Małgorzata była rozmodlona. Praca nie pozostawiała jej dużo wolnego czasu na trwanie przed Najświętszym Sakramentem, modliła się więc, pracując. Matce Celestynie zwierzyła się kiedyś: Czy siostra wie, kiedy najlepiej śpiewam w sercu “Te Deum”? Oto kiedy wyrzucam nawóz!
Ofiarność, duch posłuszeństwa, pokora i dobroć tej skromnej siostry brały początek w intensywnym życiu wewnętrznym. W zjednoczeniu z Bogiem brała początek także jej żarliwa tęsknota za męczeństwem. Usiłowała zdobyć bodaj jego zewnętrzny znak. Kiedyś położyła na ziemi krzyżyk, a sama w pokornej prosternacji przywarła do niego czołem. Ale choć pozostawała długo w tej pozycji, musiała stwierdzić z bólem, że znak Męki Pańskiej nie odcisnął się na jej czole. Był to niewątpliwie naiwny gest i sama siostra Małgorzata musiała wiedzieć, że nie o to chodzi. Ale ostatecznie 31 sierpnia 1944 roku Pan spełnił jej pragnienie.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Małgorzacie:
Siostra Flawia Polakowska
Maria Polakowska – s. Flawia od Krzyża – pochodziła z wielodzietnej rodziny. Z domu wyniosła wiele umiejętności przydatnych do pracy w klasztornej kuchni. Była niezwykle pomysłowa, w czasie okupacji gasiła pożary, nosiła wodę oraz tarła, smażyła i suszyła marchew na herbatę, przeznaczoną do sprzedaży.
W zachowanej “Księdze obłóczyn” na pytania przed przyjęciem habitu odpowiedziała: Pragnienie służenia jedynie Bogu spowodowało, że wstąpiłam do klasztoru, by prowadzić życie umartwione…
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Flawii:
Siostra Elżbieta Naruk
Maria Naruk, s. Elżbieta pochodziła z tej samej parafii co starsza od niej s. Modesta. Być może dlatego wybrała nasz klasztor. W zachowanej “Księdze obłóczyn” zapisała: “Obrałam ten zakon, bo pragnę ścisłej klauzury. Nie szukam wygodnego i spokojnego życia, lecz pracy i umartwienia”. Dopiero niedawno odkryłyśmy, że jej brat był karmelitą bosym. Dzięki pomocy Ojców Karmelitów otrzymałyśmy zdjęcia rodzinne, w tym zdjęcie, a właściwie portrecik na podstawie zdjęcia, s. Elżbiety.Była ładna, inteligentna i czupurna. W jej rodzinie zachowały się wspomnienia przekazywane następnym pokoleniom, że była bardzo rozmodlona i swoje życie ofiarowała za nawrócenie Hitlera i Niemiec oraz ocalenie Ojczyzny. 30 sierpnia do s. Leonardy powiedziała: Jutro już będziemy w niebie!
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Elżbiecie:
Siostra Andrzeja Słowacka
Uznana hafciarka, Zofia Słowacka, s. Andrzeja miała rozciągniętą formację zakonną do granic możliwości. Choć była ofiarna, pracowita i wielce uzdolniona oraz sprzyjały jej też mistrzyni i przełożona, to dla ogółu zgromadzenia niewątpliwe przymioty siostry Andrzei nie wyrównywały tego braku, jakim był jej zgryźliwy i gwałtowny charakter. Stąd w 1943 roku nie została dopuszczona do złożenia ślubów wieczystych, ale tak wielki był jednak jej ból i skrucha, tak gorące zapewnienia poprawy, że siostry postanowiły raz jeszcze sprawę tę rozpatrzyć i w rezultacie pozwolono jej odnowić profesję na dalsze trzechlecie, lecz w charakterze siostry zewnętrznej.
Krwawa hekatomba, wieńcząc dzieło świętego życia wielu sióstr, otoczyła nimbem bohaterstwa i tę zakonnicę. Matka Celestyna pamięta, jak Siostra Andrzeja perorowała, że gdy na barykadach ginie polska młodzież, „stare” zakonnice (miała wówczas koło czterdziestki) powinny ją uprzedzić i przyjęciem zastępczej śmierci powstrzymać jej rzeź. 30 sierpnia, przepraszając siostrę Modestę, której cierpliwość niejednokrotnie wystawiała na próbę, zdradziła się, że w poczcie ofiar przebłagalnych znajdzie się i ona.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Andrzei:
Siostra Stanisława Przemyska
Siostra Stanisława – Aniela Przemyska wstąpiła do naszego klasztoru w ślad za swoją starszą siostrą Józefą (w klasztorze – s. Leonardą). Była bardzo energiczna i pracowita. Aby dać upust złemu humorowi chwytała za miotłę i energicznie zamiatała korytarze. Lubiano ją niezmiernie. Miała łatwy kontakt z ludźmi, była „z natury apostolska”. Jako dziecko zbierała rówieśników, wdziewała białą sukienkę i naśladowała księdza odprawiającego Mszę Świętą lub przewodniczącego uroczystej procesji z sypaniem kwiatków.
Przeżyła ofiarę ze swego życia jako akt miłości. Siostrze Leonardzie zwierzyła się, że nie doczeka profesji wieczystej, która miała odbyć się pod koniec 1944 roku. Rankiem 31 sierpnia, po porannej toalecie, ukazała się oczom sióstr w najlepszym habicie i welonie. Jej elegancja była czymś tak niesłychanym w potwornym rozgardiaszu podziemi, że siostra Leonarda zastygła zdumiona. Ale siostra Stanisława wyjaśniła spokojnie: Gdy idzie się do Oblubieńca, trzeba ubrać się jak na gody.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Stanisławie:
Siostra Katarzyna Kuźmińska
Małgorzata Kuźmińska, s. Katarzyna była zawsze milcząca i skryta. Przed wybuchem wojny wstąpiła do Zgromadzenia ss. Nazaretanek, które musiała opuścić ze względu na wojenną zawieruchę. Wstąpiła do naszego klasztoru w 1941 roku. Czasami mówiła o pragnieniu innego oddania się Bogu, głębszego niż profesja zakonna. Z początkiem roku 1944 siostry zauważyły, że coś ją nurtuje, że cierpi. Miała mieć wizję Jezusa w koronie z gwiazd, który prosił ją o złożenie siebie w ofierze za świat. Kiedyś na rekreacji zaczęła płakać i powiedziała: Pan Jezus żąda ode mnie ofiary, a ja się opieram i strasznie się boję.
Pewnego razu mówiąc o swej tajemnicy “od Wszystkich Świętych” usiłowała przedstawić sposób swej modlitwy: Rozdzielam wszystko na pół. Wszyscy święci po prawej i wszyscy święci po lewej stronie, a w środku Trójca Święta i Matka Boża. To jest cały mój sekret.
Była zachłanna na umartwienia, pracowita i pokorna. Cnota ta nie przychodziła jej jednak łatwo; raz nawet wyznała: W słowach pokora nie jest trudna, ale w praktyce robi z człowieka strzępy.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Katarzynie:
Siostra Hilaria Kraków
Irena Kraków, s. Hilaria, w czasie wojny studiowała medycynę na tajnych kompletach. Rodzice nie chcieli zgodzić się na jej powołanie. Pewnego dnia jednak musieli odpuścić, gdy Irka wróciła jakby przemieniona z rannej Mszy Bożego Ciała. Jej mama, nie mogąc opanować rozdrażnienia i nie licząc się z wagą słów, powiedziała: Idź już sobie do tego klasztoru. Jesteś tu obecna tylko ciałem, a nie duszą. Takiej nie potrzebujemy. Uradowana Irenka pobiegła natychmiast na Rynek Nowego Miasta: Siostro, stał się cud! Mamusia pozwoliła! Sama mi to powiedziała!
Ta drobna blondyneczka o wijących się lokach przykuwała uwagę, nie inaczej było podczas powstania. Nic więc dziwnego, że stała się bohaterką opowiadania pt. Sakramentki ks. St. Tworkowskiego. Przeczuła, że z powstaniem zamknął się nieodwracalnie pewien etap dziejów klasztoru. Matka Celestyna pamięta, że w czasie powstania siostra Hilaria, zagłębiona w lekturze Benedyktynek od nieustającej adoracji, która została wydana z okazji jubileuszu 250-lecia klasztoru w 1938 roku, nagle powiedziała: To już koniec. Teraz będzie zupełnie inna historia i zupełnie inny klasztor.
Ks. dr Andrzej Tulej o S. Hilarii:
Siostra Barbara Siwek
Franciszka Siwek do klasztoru wstąpiła najprawdopodobniej w 1943 roku, a 16 czerwca 1944 roku miała obłóczyny i przyjęła imię s. Marii Barbary. Wcześniej była u ss. Elżbietanek, ale ze względu na jej stan zdrowia siostry odesłały ją do domu. Pomagała w wypiekaniu opłatków.
W rodzinnych pamiątkach zachował się list, napisany przez s. Barbarę do jej rodzonej siostry, która wyjechała na przymusowe roboty do Niemiec. W tym liście z 30 maja 1943 roku podtrzymuje ją na duchu, ale także opisuje jak wygląda jej klasztorna codzienność i kroczenie za głosem powołania podczas wojennej zawieruchy: My tu w klasztorze każdego dnia jesteśmy przygotowane na śmierć, bo nie wiadomo, co nas jeszcze czeka, ale nam jest bardzo wesoło i szczęśliwe jesteśmy, bo jesteśmy z Panem Jezusem.
Siostra Janina Przykop
Najmłodsza spośród 34 mniszek, zarówno wiekiem, jak i powołaniem, postulantka Janina Przykop. Ta ładna, wesoła i zręczna dziewczyna wstąpiła do klasztoru na miesiąc przed powstaniem. Poprzednio prowadziła kramik z książeczkami do nabożeństwa, ale jakiś wewnętrzny impuls pchał ją do klasztoru. Była przekonana, że Bóg tego od niej oczekuje.
R.i.p.