• Przejdź do głównej nawigacji
  • Przejdź do treści

Benedyktynki Sakramentki

klasztor warszawski

  • Start
    • Mapa strony
  • Aktualności
    • Ogłoszenia
    • Agenda
    • Liturgia w kościele
    • Plan dnia
    • Blog
    • Remonty i dotacje
  • O nas
    • Duchowość
    • Św. Benedykt
    • M. Mechtylda
    • Historia w skrócie
    • Instytut
    • Klasztor warszawski
    • ● Historia klasztoru
    • ● Powstanie W-wskie
    • ● Kronika z Powstania
    • ● Historia kościoła
    • Bibliografia
    • Anegdoty ;)
  • Powołanie
    • Warunki przyjęcia
  • Oblaci
    • Oblatura benedyktyńska
    • Statuty oblatów
    • Fundamenty duchowości
    • Spotkania formacyjne
    • Biuletyn „Adoremus”
    • Blog oblacki
  • Mediateka
    • Czytelnia
    • Audio
    • Wideo
    • Galerie
    • ● Kościół
    • ● Klasztor
    • ● Ogród
    • ● Wspólnota
    • ● Fotografie archiwalne
  • Kontakt
    • Wesprzyj nas
    • Skrzynka intencji
    • Linki
  • polski
    • angielski

Z kroniki klasztornej – 16 sierpnia 1944

16 sierpnia 2015 By mniszki

Środa, 16 sierpnia 1944

Niebezpieczeństwo ogromne, Niemcy wyraźnie zawzięli się na nasz klasztor i kościół, aby je doszczętnie zniszczyć. Puszczają wielkie ilości bomb zapalających i rujnujących, że po prostu nie sposób wytrzymać. Dół już cały spalony i zrujnowany, krowy zabrało wojsko, świnki się popaliły. Rano w czasie Mszy św. rozpoczął się znów obstrzał nowicjatu i westiarni, pomimo bohaterskich wysiłków naszych sióstr nie zdołałyśmy uratować nowicjatu, którego strych i galeria w kilku miejscach naraz się zapaliły. Jednocześnie zapaliły się cele nad westiarnią, Sądząc, iż cały klasztor ulegnie spaleniu, trzeba było pomyśleć o ratowaniu sióstr i najpotrzebniejszych rzeczy. Poczciwy O. Hrynaszkiewicz pobiegł na poszukiwanie schronu dla Matki Wielebnej i Zgromadzenia. Powrócił wkrótce z wiadomością, że na ul. Freta przy kościele Dominikanów, szarytki ofiarowują schronienie dla Matki Wielebnej i paru zakonnic. Nie czekając dłużej Nasza Przewielebna Matka w otoczeniu gromadki sióstr wyruszyła we wskazanym kierunku. Prędko rozdano siostrom ich kenkarty i tłumoczki. Pierwszy wyszedł O. Leonard, unosząc Pana Jezusa na piersiach. Za nim Matka Wielebna, prowadzona przez S. Czesławę z S. Celestyną. Potem nieznacznie niewielkie grupki zakonnic wysuwały się z bramy klasztornej, przebiegając po gruzach i przez dziury w murach przedzierając się na Freta. Jednak szpiedzy niemieccy nas zauważyli i niejedna salwa karabinowa padła w naszą stronę, nie wyrządzając nam jednak żadnej krzywdy. W ten sposób zostały przeprowadzone na Freta wszystkie starsze Matki. M. Kazimierę przeniosłyśmy w koszu od bielizny, a M. Innocentę w kociołku[1]. SS. Szarytki przygarnęły Matkę Wielebną do najlepszej piwnicy, jaką miały, i w której same wraz z dziećmi i służbą się ulokowały. Była to chlewnia i kurnik zarazem. Hałas i zaduch był niemożliwy, ale nie było wyboru. Usadowiłyśmy Matkę Wielebną jak można było najlepiej na przyniesionej pościeli ułożonej na klepisku. Znalazł się jeszcze fotel dla S. Magdaleny i jakieś tłumoczki dla S. Jadwigi. Na więcej zakonnic pomieszczenia w piwnicy już nie było, więc SS. Szarytki umieściły je w przechodnim parterowym pokoiku, obok wojska. Pokoik miał wprawdzie mury metrowe, ale nie dawał bezpieczeństwa. Siostry jednak były zadowolone, że mogą większą część dnia spędzać w kościele (dotychczas nieuszkodzonym) na adoracji albo przy trumnie św. Andrzeja Boboli przyniesionej tu ze Świętojańskiej i umieszczonej w bocznej kaplicy. Także sąsiedztwo dzielnego i pełnego zapału wojska AK dodaje siostrom odwagi. I oni są bardzo zadowoleni z naszego przybycia: „Siostry będą się modlić, a my bić, wszystko pójdzie doskonale!” – powtarzają serdecznie.

Jednak część młodych sióstr i nowicjat pod wodzą nieustraszonej M. Mistrzyni nie chciały opuścić klauzury. Rozbitym więc oknem refektarskim wyskoczyły do ogrodu i schowały się za skarpy i zrujnowaną kapliczkę M. Bożej. Dzielna Matka Mistrzyni projektowała, że z nastaniem nocy przesuną się nieznacznie na zgliszcza spalonego budynku gospodarczego i tam w gruzach przesiedzą czas potrzebny do spalenia się całego klasztoru. Tymczasem jednak pociski niemieckie waliły bez końca i pozostawanie w ogrodzie zdaniem samych powstańców było szaleństwem i narażaniem się na pewną śmierć. Trzeba było użyć podstępu i powiedzieć, że Matka Wielebna każe siostrom opuścić ogród. Na głos posłuszeństwa natychmiast Matka [Mistrzyni] usłuchała i powróciła z siostrami do klasztoru. Wobec tego, że pożar szerzył się powoli uradziłyśmy, że jeszcze tę noc reszta Zgromadzenia może spędzić w jego murach, a nazajutrz będziemy szukać schronienia. Wszystkie zapasy, aby nie uległy spaleniu, Matka Wielebna oddała wojsku, co zostało naturalnie entuzjastycznie przyjęte. Biedne żołnierzyki od czasu zatopienia Stawek przez Niemców, cierpią głód[2], a apetyty maja kolosalne.

Kościół i klasztor, sierpień 1944
Kościół i klasztor, sierpień 1944 (fot. Edward Tomiak, MPW)

_____________________________

[1] Obie te siostry były ciężko chore.

[2] Na Stawkach znajdowały się niemieckie magazyny żywności i odzieży, z których korzystali powstańcy dopóki nie przeszły ponownie w ręce Niemców.

Blog,  Powstanie Warszawskie

Copyright © 2023 · Benedyktynki od nieustającej adoracji Najświętszego Sakramentu

SIOSTRY '44
OCAL PAMIĘĆ - DAJ ŚWIADECTWO
SIOSTRY '44 - OCAL PAMIĘĆ
Chcę wiedzieć więcej Chcę wiedzieć więcej
Chcę wiedzieć więcej Chcę wiedzieć więcej