Niedziela, 20 sierpnia 1944
Klasztor powoli się dopala. Zdaje się, że piwnice będą uratowane. Całe mnóstwo ludzi bez mieszkania tłoczy się do nas bez ceremonii, zapełniając nasze piwnice i rekwirując, co się da. Na czele schronu postawiłyśmy kierownika szkoły, który się u nas umieścił z żoną i córką. Mężczyźni obiecali bronić od pożaru korytarze przy schronie, leży to w ich interesie.
Straszna „szafa” po południu. Ksiądz Kanonik, który był właśnie na korytarzu, zasypany i poraniony.
Na Freta biedna M. Kazimiera dostała zapalenia płuc, pewnie nie przetrzyma choroby w tych warunkach.
