Środa, 23 sierpnia 1944
Z rana dwóch żołnierzy przyniosło na noszach ciało M. Kazimiery. Dzielna M. Benedykta postarała się o zbicie trumny z desek przez jakiegoś stolarza, znajdującego się w naszym schronie. Ludzie wykopali dołek przed kaplicą Najśw. Sakramentu i w czasie nieszporów, gdy bombowce i artyleria nieco się uciszyły, spuszczono szybko w dół ciało, pobłogosławione przez Ks. Kanonika. Szczęśliwa M. Kazimiera, już ją nie obchodzą bomby niemieckie!
A my mamy wciąż nowe zmartwienia: Niemcy rozbili urządzenia kanalizacyjne i zostaliśmy bez wody. Jeszcze w naszej piwnicy pod nowicjatem sączy się trochę woda w niewielkiej ilości. Położenie jest bardzo ciężkie, bo chcąc zdobyć wodę, trzeba iść aż na Mostową pod ciągłym obstrzałem nieprzyjaciela. Warunki są naprawdę straszne: gotowanie odbywa się na podwórku w prowizorycznych piecykach zbudowanych z cegły. Gdy aeroplany nadlatują, prędko zalewa się je wodą, aby nie ściągnąć bomb. Niestety dużo ludzi nie trzyma się tych poleceń i z tego powodu bardzo jesteśmy narażeni.
Dziś zgłosiły się do nas 4 oblatki benedyktyńskie ze swoją przełożoną, p. Różą Krzywoszewską, na czele. Trudno odmówić, ale rzeczywiście bardzo ciężko i z miejscem, i z gotowaniem. Ponieważ biedne nasze siostry kucharki są naprawdę przeciążone, więc dla reszty osób w obydwóch schronach (a jest ich do tysiąca) wydaje się z polecenia Matki Wielebnej prowiant suchy i sami sobie gotują. Jest to przeważnie kapusta z beczki, kasza jaglana, kartofle zeszłoroczne, które nad podziw w tym roku dobrze się trzymają i ratują nas od głodu, oraz opłatki wigilijne. W ogrodzie pełno jest jeszcze pomidorów i innych warzyw, ale bardzo zdeptane i spalone od bomb. Żołnierze wybierają się po nie w nocy, ale mało co zdobyć mogą.
Wszystko to razem przedstawia się wprost tragicznie, a nie ma już żadne nadziei ratunku. Mikołajczyk nie doszedł z bolszewikami do porozumienia, więc się cofnęli za Wisłę, Anglia również nie przychodzi z pomocą. Podobno głównodowodzący gen. Bór wydał rozkaz do wszystkich formacji AK, ukrywających się po lasach, by przyszli z pomocą stolicy, ale po co to wszystko, chyba, aby powiększyć rzeź!