Piątek, 25 sierpnia 1944
Schron nasz już przepełniony. Po południu wprawdzie trochę się rozluźniło, bo była chwila wielkiego niebezpieczeństwa. Wieżyczka na kopule, trafnie ugodzona przez pocisk, runęła na posadzkę kościoła. Wstrząs był straszny, sklepienia wprawdzie wytrzymały, ale filar od strony kaplicy św. Kazimierza silnie się zarysował. W piwnicy zrobiło się ciemno, słychać było rozpaczliwe krzyki i jęki, wszystko tłoczyło się do nas pod kaplicę, nie było sposobu opanować paniki, a mało nas nie zagnieciono. Dużo ludzi uciekło, ale pod wieczór wróciło, nie znajdując już na Starówce więcej miejsca w schronach. W ogóle cała obrona Starówki skupia się tylko na kilku ulicach, które są wprost zasypywane pociskami przez Niemców.