Niedziela, 27 sierpnia 1944
Dziś po Mszy św. Pan Jezus pozostał z nami w tabernakulum. Jakoś radośniej i bezpieczniej się czujemy. Siostry przez cały dzień otaczają Pana Jezusa wieńcem adorującym. Tyle aktów miłości i ufności poprzez straszliwe lęki płynie wciąż do stóp naszego Emanuela. Rzeczywiście trzeba sił wprost nadludzkich, by przetrzymać to wszystko.
Ludzie w swym zdenerwowaniu stali się tak twardymi dla drugich. Otrzymują od klasztoru wszystko, a stawiają wciąż nowe wymagania. Przychodzą z kubkami po wodę, którą siostry same z prawdziwym narażeniem życia przynoszą. Osobom starszym, chorym i matkom z dziećmi siostry litośnie udzielają wody, ale młodzi i silni mogliby też coś zrobić. Nie rozumieją tego i mają wielkie pretensje. Tak samo z gotowaniem – nie można nastarczyć kotłów z zupą, aby wszystkich nakarmić. Siostry przed świtem się zrywają, aby gotować, a nikt ze świeckich nie przyjdzie im z pomocą, nawet drew nie narąbią. Ale trudno, w takich razach trzeba być podwójnie wyrozumiałym i miłosiernym. Pan Jezus widzi cały wysiłek i poświęcenie Sióstr i z pewnością im to wynagrodzi.