Środa, 30 sierpnia 1944
Przed południem zginęła mała 3-letnia Zosia z naszego schronu, ugodzona w główkę odłamkiem szrapnela. Bardzo się biedactwo męczyło. Jej matka została ugodzona w piersi – co za tragedia – nie może karmić paromiesięcznego maleństwa, które kwili głodne. O zdobyciu mleka nie ma mowy. Prawdopodobnie umrze i matka, i dziecko. Jakie to straszne!
W ogóle najboleśniejszy jest widok dzieci, jak cierpią; żyją prawie jedynie wodą i opłatkami, szczodrze rozdawanymi przez nasze siostry. Nic innego dać im nie możemy, bo same nie mamy. Sucharów były wprawdzie przygotowane całe wory, ale co to znaczy wobec tych rzesz zgłodniałych. Same już od miesiąca nie widziałyśmy prawie chleba. Raz tylko przyniesiono nam parę bochenków od poczciwych braci z Freta, którzy pieką dla wojska. Każda dostała po kromeczce, jako wielki smakołyk.
Przeważnie jednak zakonnice bardzo na żołądek chorują, prawdopodobnie z wyczerpania i zdenerwowania. Biedna M. Anna żyje tylko kawałkami cukru napuszczonymi miętą. Wraz z M. Magdaleną spędzają całe dnie i noce prawie bez ruchu na fotelach ustawionych przed ołtarzem.
Maksymilian napisał
należałoby rozpowszechniać pamiętniki Sióstr, jest bardzo wielu którzy bardzo oczekują takich wspomnień, ale jest niestety jeszcze więcej takich, którzy nic nie wiedzą i powtarzają okrutnie głupoty ludzi zawodowo piszących.
Brakuje wspomnień Sióstr.
Brakuje