Niedziela, 6 sierpnia 1944
Powstanie zarysowuje się coraz krwawiej. Bohaterstwo naszej młodzieży ogromne, ale cóż z tego, kiedy nie mają wcale ani broni, ani amunicji.
U nas korytarz przy westiarni i piwnica pełna ludzi z Rybaków, którzy uciekli ze swych domów do nas, choć tam takie samo niebezpieczeństwo, co i u nas. Nasza Przewielebna Matka poleciła im dawać rano i wieczorem kawę i chleb, a w południe zupę. Klasztor jednak nasz jest bardzo narażony, bo przez nasz ogród, korytarze i furtę stale biegają łącznicy i sanitariuszki na front, który już jest tuż na Rybakach.
Dziś wielka radość, bo po tygodniu walki została zdobyta przez Polaków Wytwórnia Papierów Wartościowych. Niemcy się mszczą i walą bez przerwy pociski w naszą stronę. Jeden z nich ugodził w strych nowicjacki i wywalił w nim dużą dziurę. Wstrząs był duży, oby się na tym skończyło! W głębokiej rozmównicy zamieszkało 5 sanitariuszek, które pracują na tak zwanych punktach sanitarnych przy swoich batalionach, a do nas wpadają tylko na odpoczynek. Dostają też gorącą zupę 2 razy dziennie, za co są bardzo wdzięczne.
