Mija właśnie 330 lat od rozpoczęcia nieustającej adoracji przez benedyktynki sakramentki na zamku królewskim w Warszawie. Po dwumiesięcznej podróży z Paryża siostry marzyły już tylko o klasztornym zaciszu, jednak królowa Marysieńka, która sprowadziła je do stolicy, nie miała jeszcze nawet pomysłu na lokalizację klasztoru i tymczasowo ulokowała mniszki w królewskiej rezydencji. Oddajmy jednak głos siostrom – redaktorkom wydanej w 1938 r. historii klasztoru, które miały jeszcze dostęp do zniszczonej podczas Powstania Warszawskiego klasztornej kroniki.
Jaki zawód!… Co za przykra niespodzianka!… Zamiast ubożuchnych celek – wspaniałe komnaty, zdobne w pyszne makaty i kobierce; zamiast skromnego zakonnego posiłku – stoły lśniące bogatą zastawą i uginające się pod ciężarem najwykwintniejszych dań; zamiast upragnionej ciszy i odosobnienia – ciągłe wizyty dostojnych senatorów i dam wysokiego rodu, z którymi należało wymieniać tysiąc światowych grzeczności… Biedne mniszki czuły się mocno przygnębione. Wszak nie na to opuściły swój ukochany klasztorek paryski, by zamieszkać w pałacu i pędzić życie światowe…
Erik Dahlbergh, Zamek królewski w Warszawie, 1656
W listach do swej drogiej Matki Założycielki skarżą się na swój los żałośnie. Ta najlepsza Matka jak nikt je zrozumie, pocieszy i otuchy doda. Oto co do nich pisze:
„Z prawdziwym bólem serca dowiaduję się o cierpieniach i przykrościach, jakie poniosłyście w czasie waszej podróży i jakich wciąż jeszcze doznaj ecie, lecz nie jestem nimi zaskoczona — dzieła Boże powstają jedynie przez krzyż i cierpienie. Zaklinam was, bądźcie odważne. W takich właśnie warunkach możecie dać Jezusowi najwięcej dowodów waszej miłości i ufności. Zbawiciel nasz zapewnił mnie, że fundacja wasza przyniesie Mu wielką chwałę, i że jej błogosławi. Ufam mocno, że udzieli wam dość siły, byście chwalebnie dokończyły dzieła, z takim zapałem rozpoczętego. Pamiętajcie, iż jesteście bohaterkami Najświętszego Sakramentu i że macie rozniecać miłość Jego w sercach ludzkich. Chciałabym być teraz przy was, by dzielić z wami bóle i troski, pragnę je wszystkie ściągnąć do mego serca. Wierzcie mi, że oddalenie nie zmieniło serca mojego, znajdziecie je zawsze waszym w Jezusie i Jego Matce Najświętszej.
s. M. od Najśw. Sakramentu”
List czcigodnej i ukochanej Matki Założycielki pokrzepił zakonnice i dodał im wiele odwagi. Świątobliwa Matka Maria od Jezusa, otrząsnąwszy się z chwilowego przygnębienia, energicznie wzięła się do dzieła, by przy pomocy swych córek duchownych wprowadzić w życie, o ile możności, obserwancję zakonną.
Zamek królewski, II piętro – pokoje sakramentek
Komnaty wnet opróżniły się z pięknych mebli i kosztownych kobierców – miejsce ich zajęły ubogie sprzęty. Łóżka, ogołocone z miękkich materaców i puchowych poduszek, otrzymały twarde, słomiane sienniki, obciągnięte szorstkimi wełnianymi prześcieradłami. Kuchmistrz nadworny, wysilający całą swą sztukę, by dogodzić zamorskim gościom, zdziwił się niemało, słysząc, że zakonnice proszą o potrawy wyłącznie postne, skromne i proste. O śniadanie też nie potrzebował się troszczyć, gdyż stosując się do Konstytucji, poprzestawały siostry na dwóch tylko posiłkach dziennie. Rozkład ćwiczeń zakonnych został ustalony, godziny przyjęć, o ile to było możliwe, ograniczone. Cały dwór podziwiał zachowanie się mniszek. Tak minął cały adwent i uroczystość Bożego Narodzenia.
Królowa Maria Kazimiera – obraz znajdujący się w klasztorze do 1944 r.
W dzień św. Jana Ewangelisty około godz. 9 wieczorem nagle rozwarły się szeroko podwoje królewskie, wiodące do tymczasowego mieszkania zakonnic. Ukazała się w nich królowa w otoczeniu dwóch swoich sióstr. Nie uprzedziła mniszek o swoim przybyciu, chcąc im sprawić miłą niespodziankę. Majestatyczna postawa i niezwykła uroda wyróżniały królową; toteż zakonnice od razu ją rozpoznały i rzuciły się na powitanie.
„Moje drogie Matki — przemówiła Maria Kazimiera — nie mogłam sobie odmówić tej pociechy, by dziś jeszcze was nie zobaczyć. Nie zdobyłabym się na to, aby do następnego dnia odkładać powitanie, które sprawia mi tyle radości. A któraż jest przełożoną?“ Uściskała Matkę Marię od Jezusa i po krótkiej serdecznej rozmowie poszła obejrzeć cele. Podobały się jej bardzo. Od tej chwili odwiedzała zakonnice codziennie, darząc je dowodami wielkiej życzliwości. „Jestem waszą Matką — powtarzała często — kocham was całym sercem, bądźcie dobrej myśli“. Urządziła im rodzaj klauzury, której bez jej wiedzy nie wolno było nikomu przekraczać. Oddała też im do użytku kaplicę zamkową, którą nawet zaopatrzono w kraty. Sama mieszkała chwilowo w pałacu kazimierowskim aż do powrotu swego małżonka.
W wigilię Nowego Roku powrócił król z Rusi. Na zamku witało go duchowieństwo, senat i dostojnicy kraju. Biskup poznański, Stanisław Witwicki, w licznej asyście przyniósł z katedry Najświętszy Sakrament, by Nim udzielić błogosławieństwa królewskiej parze. Taki był wówczas pobożny zwyczaj na dworze polskim, iż modlitwą u stóp Boga Utajonego rozpoczynano i kończono każdą dłuższą podróż. Wzywano też przyczyny Matki Bożej i świętych patronów rodu Sobieskich, zwłaszcza św. Wawrzyńca męczennika, św. Jana apostoła i św. Kazimierza królewicza.
Król Jan III Sobieski – obraz znajdujący się w klasztorze do 1944 r.
Zakonnice odśpiewały hymn eucharystyczny, dziękczynne Te Deum oraz modlitwę liturgiczną „Boże, zbaw króla”. Po skończonym nabożeństwie Maria Kazimiera przedstawiła mniszki królowi, który je powitał z ujmującą dobrocią. Chwalił ich śpiew i zapewnił o swej opiece. Marysieńka zapoznała go też z duchem zakonu, wyliczając niektóre obowiązujące ostrości obserwancji. Król słuchał tego opowiadania „z milczącem zamyśleniem, a oceniając wartość takiego życia w duchu wiary, zwrócił do nas swą mowę z tem oświadczeniem, iż ma pewne przekonanie, że ściągniemy osobliwsze i najobfitsze błogosławieństwa Nieba na Ich Królewskie Moście i na cały Naród Polski” (Kronika).
Siostry, jako adoratorki pełne zapału, korzystając z przyniesienia Najświętszego Sakramentu, prosiły króla, by Jezus Utajony pozostawał stale w kaplicy zamkowej. Pragnęły bowiem niezwłocznie rozpocząć nieustającą adorację. Sobieski jednak nie zgodził się na to, zachęcając gorliwe mniszki, by jeszcze nieco odpoczęły.
Mimo to zakonnice przerwały spoczynek nocny, by Nowy Rok rozpocząć modlitwą liturgiczną, hołdem czci i uwielbienia, składanym Panu Zastępów w imieniu całego Kościoła. Mury kaplicy zamkowej rozbrzmiewają na przemian to poważnym śpiewem liturgicznym, to znów łagodnym szmerem rytmicznej psalmodii. Po ukończonej jutrzni rozmodlone służebnice Pańskie cicho jak cienie powracają do swych celek. Resztę nocy poświęcają na przygotowanie się do aktu odnowienia ślubów według zwyczaju przyjętego w zakonie benedyktyńskim.
Z dala od domu macierzystego i opiekuńczych skrzydeł swej ukochanej Założycielki, wśród obcego sobie otoczenia biedne mniszki nie wiedzą, co je czeka. Jak się ułoży nowe ich życie. Głęboki mrok okrywa przyszłość… Nie trwożą się jednak. Bezgraniczna ufność dzieci Bożych przepełnia ich serca. Wszak Jezusowi Eucharystycznemu złożyły się w ofierze wstępując do klasztoru, a ofiarę tę potwierdziły przysięgą w dniu profesji. Wiążąc się dozgonnymi ślubami z Boskim Oblubieńcem, oddały Mu się bez zastrzeżeń na wszystko – na wszelki ból, i krzyże, i cierpienia, na śmierć nawet, jeśliby tego dla chwały Jego było potrzeba. A dziś uroczyście odnowią swe ślubowanie. Z wielkim zapałem, i gorliwością przygotowują się do tego aktu; serca przepełnia im głęboka radość i wzruszenie.
Mroźny poranek styczniowy zgromadził cały dwór królewski do kaplicy zamkowej na uroczystą Mszę świętą.
Przed rozpoczęciem Najświętszej Ofiary celebrans zaintonował „Veni Creator“, który podjął chór mniszek. Płynie gorące wezwanie do Ducha Przenajświętszego:
Accende lumen sensibus
Infunde amorem cordibus…
Światłem rozjaśnij naszą myśl,
W serca nam miłość świętą wlej…
czyż bowiem nie jest On samym „źródłem żywym i Ogniem miłości” ? Oby więc raczył rozpłomienić serca, skrzepić je mocą Swoją i przygotować godnie do tego wielkiego aktu.
M. Maria od Jezusa Petigot, pierwsza przeorysza warszawskich sakramentek (portret zniszczony podczas Powstania Warszawskiego)
Poważny dostojnik Kościoła odprawia nabożeństwo w otoczeniu licznej asysty. Po Komunii kapłańskiej zwraca się do wiernych, trzymając w ręku Hostię Przenajświętszą. Mniszki w głębokim skupieniu z gorejącymi świecami w dłoniach zbliżają się do stopni ołtarza. Pierwsza przyklęka Matka Przeorysza i głosem wzruszonym, lecz jasnym i dobitnym wypowiada przed Utajonym Barankiem Eucharystycznym formułę ślubów zakonnych.
„Moja córko – odpowiada jej kapłan – jeśli wypełnisz to, co przyrzekłaś, obiecuję ci w imieniu Boga żywot wieczny” i jako Boską rękojmię tej cudownej, iście niebiańskiej umowy podaje jej Komunię świętą. Po Matce Przełożonej spełnia ten sam akt M. Podprzeorysza, następnie inne zakonnice według starszeństwa.
Ceremonia ta, prosta i poważna zarazem, wywiera na obecnych niezwykłe wrażenie. Nawet na rycerskim obliczu króla Jana znać je wyraźnie. Marysieńka zauważyła wzruszenie swego małżonka i wykorzystała chwilę, by po nabożeństwie prosić go o noworoczny upominek dla swych rodaczek. Wspaniałym gestem zdjął Sobieski przepyszny płaszcz koronacyjny, spływający mu z ramion, i ofiarował go dla przyszłej świątyni klasztornej. Później darował jeszcze i biały swój płaszcz. Zrobiono z nich dwa całe aparaty kościelne.
W dniu 1 stycznia 1688 r. zaraz po Sumie rozpoczęły zakonnice nieustającą adorację Przenajświętszego Sakramentu w kaplicy zamkowej. Dzięki nieskończonemu miłosierdziu Bożemu adoracja ta, mimo ciężkich prób i doświadczeń, przez które przechodził klasztor sakramentek w ciągu wieków, przetrwała nienaruszenie do dnia dzisiejszego.
Prawie całe sześć miesięcy przebyły jeszcze mniszki na zamku królewskim. Maria Kazimiera zaś, mając zakonnice w Warszawie, a zatem pewność, że fundacja da się ostatecznie urzeczywistnić, energicznie przystąpiła do przygotowania dla nich klasztoru i do budowy kościoła.
(fragment zaczerpnięty z książki: 1688 – 1938. Benedyktynki od Nieustającej Adoracji w Warszawie, Warszawa 1938)