W rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego dodajemy do galerii unikatowe fotografie kościoła i klasztoru z sierpnia 1944 r. – jedyne, do jakich udało nam się dotrzeć.
Ich autorem jest Edward Tomiak, który po Powstaniu trafił do obozu koncentracyjnego w Melk (filia obozu w Mauthausen) i tam zmarł z wycieńczenia 7 kwietnia 1945 r. w wieku 22 lat. Zdjęcia, zebrane później przez jego ojca, Adama Tomiaka, w albumie zatytułowanym “Zagłada miasta” są wstrząsającym dokumentem zniszczeń warszawskiej Starówki.
Karoll napisał
BARDZO PIEKNE ZDJECIA WARTOSCIOWA PAMIATKA NA KTORA NIE MA CENY.
X napisał
“Piękne zdjęcia?”No-załóżmy.Skoro zatem są piękne, a wyżej jest napisane, że są one “wstrząsającym dokumentem zniszczeń warszawskiej Starówki, “to by znaczyło, iż wszystko, co wstrząsające, straszne, przerażające, przejmujące, jest piękne.Chociaż-niekoniecznie…Zdjęcia przecież mogły “sie nie udać, ” mogły “nie wyjść, “a wtedy nie byłyby piękne..I wtedy to, co wstrząsające, straszne itd.byłoby brzydkie, czyli takie, jakie-w istocie-jest…Pojawia się tu jednak pytanie:gdyby autorowi te zdjęcia nie wyszły, gdyby okazały się brzydkie, nie zostały zebrane w albumie, to czy i wtedy ten młody człowiek trafiłby do obozu koncentracyjnego i tam zmarł?Pewnie nie…No bo jeżeli śmierć w tak młodym wieku to wielka łaska, a on jej dostąpił, bo zrobił piękne zdjęcia, to robiąc zdjęcia brzydkie, żyłby pewnie jeszcze długo i nie wiadomo, czy na pewno “po Bożemu…?”Nie wiadomo, czy by nie upadł, nie cierpiał, “nie męczył się…?”
Zatem:wszystko to, co wstrząsające, straszne, przerażające, przejmujące wcale-w swej istocie-nie jest brzydkie, a-piękne, choć-tak po ludzku-wydaje się to być nieprawdą…Więc zdjęcia, rzeczywiście, są piękne-bardzo piękne..Muszę się zgodzić, nie mam wyjścia…
X napisał
“Siostro ma, oblubienico, gołąbko moja, otwórz mi swe serce!Kto może słuchać tych słów bez głębokiego wzruszenia?”
Oj, są tacy, oj są…Mnóstwo ich..”Walczę”z nimi-tu, na niektórych portalach, blogach, czy jak to tam zwał…I co?I nic…Żadnych zmian-wręcz przeciwnie.Niektórzy to nawet zaczynają zachowywać się w taki sposób, że wydaje się, iż jedynie egzorcysta może im pomóc…Chociaż, może i trochę w tym mojej winy, bo zawsze zakładam-tak na samym początku, że “to i tak nic nie da…”Może to i prawda, tylko że z takim nastawiem “podchodząc do sprawy, “z góry mam zagwarantowaną porażkę…Wynikałoby z tego, iż marzy mi się”sukces…”Jednak-nie za bardzo…A więc jest to już druga przyczyna tego, że ci ludzie nie zmieniają się, pozostają tacy, jakimi byli, a może nawet stają się jeszcze gorsi…To chyba jednak nie wszystko, bo-jak się wydaje-jest i kolejny, trzeci już powód, który decyduje o przegranej.Mam na myśli to, że niekiedy, tak od czasu do czasu(a może częściej?), zaczynam się trochę skupiać na tym, by im-co tu dużo mówić-nieco”przyłożyć.”Oczywiście-w dobrej wierze.Tak mi się przynajmniej wydaje, bo to chyba nieprawda.Czyli-jak by nie patrzeć, to już czwarta przyczyna tego, że na moim koncie same porażki…I cóż tu począć, gdzie szukać rady…?